„Dwie miłości, które stworzyły dwa różne światy” – Msza święta za życie i rodzinę

25 sierpnia w Snopkowie miała miejsce kolejna z cyklu Msza święta za życie i rodzinę. Spotkanie modlitewne poprowadził ksiądz Mirosław Matuszny, który w swojej katechezie, jak co miesiąc, poruszył zagadnienie obrony życia i rodziny. Sięgnął do podstawowej prawdy o stworzeniu świata i człowieka przez Boga.

W wygłoszonej przez siebie homilii ksiądz Matuszny dokonał jednoznacznej oceny rewolucyjnych tendencji pojawiających się w życiu społecznym:

Zobaczmy, co tak naprawdę dzieje się w tych wszystkich marszach pseudorówności, w tych kolorowych atakach na rodzinę, życie, na krzyż Chrystusa, na chrześcijańskie i narodowe pomniki. Co ci ludzie chcą nam powiedzieć? Pierwszą prawdą, jaką negują, w jaką uderzają, którą próbują zastąpić swoimi teoriami, jest właśnie to, że Bóg stwarza świat i człowieka. Dlaczego? Bo Bóg stwarzając człowieka, określa naszą tożsamość. Jesteśmy mężczyzną bądź kobietą. Wszystkie te ruchy, wszystkie te postulaty, które słyszymy na ulicach, wyrażane nieraz w bardzo agresywny i wulgarny sposób, próbują nam wmówić, że to człowiek stwarza sam siebie.

Nawiązując do aktów profanacji powtarzających się na polskich ulicach powiedział także:

Gdy zbierze się grupka kilkuset demonstrantów obrażających wszystko, co święte, mobilizuje się całą policję z okolicy, ponosi ogromne koszty i jeszcze się mówi, że są to prawa obywatelskie. To tak, jakby sąsiad przyszedł pod nasz dom, zaczął nas przeklinać, złorzeczyć i postawił jeszcze koło siebie policjanta, żeby przypadkiem ktoś go spod tego domu nie przegonił. W takiej rzeczywistości proponuje nam się dzisiaj życie.

W swojej katechezie Matuszny ujął również pozytywny wykład biblijnego obrazu człowieka i rodziny, a jego syntezę zawarł w słowach, które były parafrazą znanej wypowiedzi św. Augustyna:

Dlatego też musimy umieć patrzeć i widzieć dwie miłości, które stworzyły dwa różne światy – miłość Boga posunięta aż do rezygnacji z siebie, która stworzyła królestwo Boże i miłość własna, w tym własnych słabości, grzechów, posunięta aż do pogardy Bogiem, która stworzyła królestwo śmierci, cywilizację śmierci.

Poniżej prezentujemy całość homilii wygłoszonej przez księdza Mirosława Matusznego 25 sierpnia:


Podczas dzisiejszej Mszy o poszanowanie świętości życia i rodziny oraz za obrońców życia i rodziny przyjrzymy się prawdzie o człowieku i o Bogu. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości kilka miesięcy czy kilka lat temu, że wszystkie ruchy wypaczające prawdę o człowieku, domagające się postrzegania człowieka przez pryzmat tego, w jaki sposób grzeszy swoją cielesnością, to tylko jakiś folklor kulturowy, że to tylko wołanie o „tolerancję”, to ostatnie tygodnie i miesiące dobitnie pokazały nam wyrażone explicate przez działaczy tychże organizacji, że mamy do czynienia ze swoistą wojną kulturową, wojną cywilizacji, gdzie to, co zostało zbudowane na gruncie chrześcijaństwa, jest nie tylko bezpardonowo zaatakowane, ale jest znienawidzone i odrzucone przez ludzi, którzy chcą budować swoją wizję świata. Ale od początku. Przypomnijmy sobie, co nauka katolicka mówi o stworzeniu świata i stworzeniu człowieka.

Oczywiście, nie chodzi nam o przypominanie samej treści opisu biblijnego stworzenia świata przez Boga. Chodzi tu o wnioski teologiczne. Po pierwsze, Biblia mówi, że Bóg stwarza świat, to on jest Stworzycielem. Stwarza ten świat z niczego, stwarza mocą swojego słowa, swojego zamysłu. Bóg mówi i się staje. Co więcej, jako ukoronowanie dzieła stworzenia stworzony jest człowiek. Jest to w bardzo interesujący sposób przedstawione w tym pierwszym opisie, „siedmiodniowym”, że Bóg widział w kolejnych dniach dzieła stworzenia, że wszystko co uczynił było dobre. Człowiek pokazany jest na tle stworzenia jako jego korona. Poprzez tę koronę, poprzez człowieka stworzonego dla Boga samego, na obraz i podobieństwo Stwórcy, całe stworzenie staje się bardzo dobre.

Pierwszy i drugi opis stworzenia w swoich wnioskach pokazują, że Bóg stwarza człowieka mężczyzną i kobietą i co więcej, po złożeniu przysięgi małżeńskiej ksiądz błogosławi nowożeńców słowami: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela…”. Człowiek opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się z żoną swoją tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Godność małżeństwa, która wynika z samego aktu stworzenia mężczyzną bądź niewiastą, która wynika z podniesienia małżeństwa do rangi sakramentu i która wynika z powołania do łaski, że małżeństwo staje się droga powołania do uświęcania małżonków i ich rodziny, zostaje wywyższona przez Chrystusa. Ze sprawiedliwości, wiary, miłosierdzia wynika, że człowiek oddaje Bogu cześć, wielbi go i odczytując swoją drogę powołania, spełnia się w tej naturalnej wspólnocie, jaką jest małżeństwo i rodzina.

Jakiekolwiek nasze wspólnotowe, modlitewne zgromadzenia dokonują się w Kościele, czy w wyjściu w procesjach przez uwielbienie i chwalenie Boga. Naszym celem zasadniczym jest oddanie chwały Bogu, uwielbienie go i gromadzimy się w szerszej wspólnocie, jaką jest Kościół, aby zaczerpnąć z obecności Boga. Gromadzimy się, aby doświadczyć jedności i obecności Chrystusa.

Zobaczmy, co tak naprawdę dzieje się w tych wszystkich marszach pseudorówności, w tych kolorowych atakach na rodzinę, życie, na krzyż Chrystusa, na chrześcijańskie i narodowe pomniki. Co ci ludzie chcą nam powiedzieć? Pierwszą prawdą, jaką negują, w jaką uderzają, którą próbują zastąpić swoimi teoriami, jest właśnie to, że Bóg stwarza świat i człowieka. Dlaczego? Bo Bóg stwarzając człowieka, określa naszą tożsamość. Jesteśmy mężczyzną bądź kobietą. Wszystkie te ruchy, wszystkie te postulaty, które słyszymy na ulicach, wyrażane nieraz w bardzo agresywny i wulgarny sposób, próbują nam wmówić, że to człowiek stwarza sam siebie. To człowiek określa sam siebie, jako mężczyznę czy kobietę, czy kilkadziesiąt innych wymyślonych płci, zazwyczaj określonych przez pryzmat grzechu, jakiemu się ci ludzie oddają.

Mieliśmy ostatnio klasyczny przykład, do jakiego stopnia można zaśmiać się prawdzie w twarz. Chłopak żyjący w związku z dziewczyną ogłasza sam siebie kobietą i żeby wszystko pasowało do tej nowomowy, ona ogłasza się lesbijką – no przecież jest kobietą, pozostając we wspólnym pożyciu. Politycy, dziennikarze zaczynają upominać tych, którzy mówią inaczej – jak to można chłopaka, który uważa się za kobietę, posadzić w areszcie z mężczyznami? Przecież to tragedia będzie! Bóg stwarza świat zamysłem swojej woli, stwarza człowieka mężczyzną i kobietą. Człowiek po tysiącach lat wypowiada mu posłuszeństwo i mówi: „Nie, my stwarzamy siebie. My poprzez to, kim chcemy być, decydujemy, jaka będzie płeć człowieka”.

Po drugie: „Opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. A co mówią ludzie, którzy uderzają w tę prawdę chrześcijańską? Najlepiej instytucję małżeństwa zdelegalizować, znieść. Małżeństwo postrzegane przez pryzmat religijny w różnych konwencjach międzynarodowych staje się narzędziem opresji. Będą więc teraz tzw. wolne związki, różne konfiguracje, różnego rodzaju sposoby zaspokajania swoich pożądliwości, włącznie z prawem do adopcji dzieci, bo jeśli ludzie ci nie mogą mieć w sposób naturalny dziecka, to trzeba im umożliwić, żeby mogli adoptować dzieci.

Największym dramatem jest to, że spora część świata zachodniego się na to zgadza, mało tego – zaczyna prześladować ludzi, którzy mówią: „Ale chwileczkę, przecież to jest nienaturalne”. Przecież nie ma równości między rodziną, wynikającą z prawa naturalnego, a ludźmi, który parodiują rodzinę, którzy próbują odwrócić porządek, jaki Bóg ustanowił przy stworzeniu świata.

Trzecia rzecz: Bóg po stworzeniu Adama i Ewy i ofiarowaniu im Raju mówi do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi…” Co na to mówi dzisiejszy świat? Mówi: „Nie, człowiek nie jest panem stworzenia. Człowiek jest szkodnikiem. On ma się nie rozmnażać, Ziemia ma się wyludniać”.

Paradoksem jest, że jedni z najbogatszych ludzi na świecie zakładają fundację na rzecz tzw. depopulacji, czyli ograniczenia liczby ludności. Człowiek postrzegany jest jako szkodnik stworzenia, jako ktoś, kto niszczy, kto może tylko przeszkadzać. Czy nie jest paradoksem, że wielu znanych ludzi publicznie zaczęło deklarować, że nie będą mieć dzieci, bo trzeba ratować planetę? Nie potrafimy rozróżnić poszanowania stworzenia, które daje nam Bóg od pogardzenia człowiekiem i miejscem człowieka w świecie. Ten dramat sprawia, że wmówiono nam, że dziecko, rodzina to coś, z czym trzeba walczyć, co trzeba ograniczyć.

Kiedy pojedzie się do Afryki, spojrzy się na tamtejsze rodziny i na ubóstwo w jakim żyją, nasuwa się pytanie – jak mogą być tacy szczęśliwi, tacy zadowoleni, gdy mają tak mało? Pewien urzędnik, któremu relacjonowano wydarzenia z wielu afrykańskich krajów opowiadał, że do afrykańskiej wioski przybyli przedstawiciele jakiejś organizacji międzynarodowej na rzecz „depopulacji” i rozwiesili plakaty. Dla niepiśmiennej afrykańskiej ludności było to proste przesłanie ze zdjęcia. Na jednym zdjęciu była typowa afrykańska rodzina – dzieci i rodzice mieli smutne miny, obok była przeciekająca chata. Obraz biedy i nędzy. Zdjęcie to zestawione zostało z obrazem klasycznej zachodniej rodziny – dom, samochód, wszystkie luksusy, ale ci ludzie mieli tylko jedno dziecko. W zamyśle twórców plakatu było, by ludzie z afrykańskiej wioski wyciągnęli prosty wniosek – gdy będziesz miał dużo dzieci, to będziesz biedny, a gdy będziesz miał jedno dziecko, to będziesz bogaty, bo tak funkcjonuje Zachód. Rdzenni mieszkańcy z przerażeniem spojrzeli na te plakaty. Pierwszy komentarz jaki padł brzmiał: „Patrz, jacy oni są biedni, mają tylko jedno dziecko”.

Świat zachodu przestał doceniać wartość życia i rodziny. Można się cieszyć życiem, dobrami materialnymi, kiedy jest się w pełni sił, władz fizycznych i zdrowia, tylko spójrzmy na dramat ludzi, którzy zostali na starość sami, którymi nie zajęła się rodzina.

Aby zrozumieć, co nam się próbuje proponować czy próbuje się nas okłamać – kolejne porównanie. Kiedy organizowane są procesje, pielgrzymki, słyszy się wiele głosów mówiących, że jest to zagrożenie. Podczas pielgrzymki na Jasną Górę przydzielanych jest zaledwie kilku porządkowych na kilka tysięcy ludzi, tylu ilu musi być zgodnie z ustawą. Dla przeciwieństwa, gdy zbierze się grupka kilkuset demonstrantów obrażających wszystko, co święte, mobilizuje się całą policję z okolicy, ponosi ogromne koszty i jeszcze się mówi, że są to prawa obywatelskie. To tak, jakby sąsiad przyszedł pod nasz dom, zaczął nas przeklinać, złorzeczyć i postawił jeszcze koło siebie policjanta, żeby przypadkiem ktoś go spod tego domu nie przegonił. W takiej rzeczywistości proponuje nam się dzisiaj życie.

Dlatego też musimy umieć patrzeć i widzieć dwie miłości, które stworzyły dwa różne światy – miłość Boga posunięta aż do rezygnacji z siebie, która stworzyła królestwo Boże i miłość własna, w tym własnych słabości, grzechów, posunięta aż do pogardy Bogiem, która stworzyła królestwo śmierci, cywilizację śmierci. Już św. Augustyn widział to i o tym pisał, a my dzisiaj zamiast pozbywać się najpiękniejszego z przykazań miłości Boga i bliźniego posuniętej aż do miłości nieprzyjaciół, dajemy sobie wmówić, że wartością jest nie miłość, lecz tolerancja, że wartością nie jest rodzina, a „różnorodność”, że wartością nie jest życie, ale jedynie dobra materialne.

Spójrzmy na kraje zachodnie, spójrzmy, że w wielu krajach już nawet nie wolno mówić o wartości rodziny. W jednym z europejskich krajów kilka lat temu zabroniono w mediach państwowych pokazywania uśmiechniętych ludzi z zespołem Downa. Dlaczego? Motywacją było, żeby widz nie odniósł wrażenia, że oni mogą być szczęśliwi, a ci, co dokonali aborcji ze względu na tzw. przesłanki eugeniczne, żeby nie mieli wyrzutów sumienia. Do jakiego stopnia próbujemy zafałszować prawdę o Bogu i prawdę o człowieku? Do jakiego stopnia z punktu widzenia naszej wiary zapominamy o tym, czego przez lata nauczyliśmy się z katechizmu, co wyznawaliśmy naszymi ustami w kościele, co kształtowało naszą tożsamość i naszą wiarę?

Zachęcam Was do do modlitwy o to, aby życie ludzkie było szanowane, by świętość życia i świętość rodziny była szanowana, by nie zagrażały nam siły zła, które próbują zmusić nas do siedzenia cicho i do milczącej akceptacji zła, które wylewa się na naszych ulicach. Zwróćmy uwagę, co się nam proponuje, kiedy się nas obraża, kiedy parodiuje się msze święte i procesje, mówi się, że ci ludzie mają takie same prawa jak my. Naszą mocą jest modlitwa. Naszą mocą jest obecność w kościele. Naszą mocą jest wiara w Chrystusa, w te prawdy, które głosi katechizm. A kiedy mamy możliwość publicznego zabrania głosu, zwłaszcza politycy, nie milczmy, bo jak powiadają – do zła konieczna jest bezczynność ludzi dobrych.